Posty

Wyświetlanie postów z lutego 14, 2016

02:30

  Właśnie skasowałem sobie cały wpis!!!! FUCK!!!! Jest to następny powód żeby zaniechać prowadzenia tego bloga, i pewnie bym tak zrobił gdyby nie Judith, która nie tylko przeczytała mój wpis ale nawet dodała komentarz. Jestem bardzo zaskoczony, ponieważ nie myślałem że ktoś dotrze do mojego bloga nie mówiąc już o jego komentowaniu. Dziękuję ci Judith.  Obudziłem się o 02:30 przepełniony strachem, lękiem, poczuciem beznadziejności i całkiem zrezygnowany.  Dzisiaj od rana miałem urojenia węchowe cały czas czułem smród siarki i odchodów i mimo iż było zimno pootwierałem okna, niestety nie mogłem się pozbyć tego smrodu. Cały dzień walczyłem z głosami, które natrętnie namawiały mnie żebym się samookaleczył. Próbowałem (jak zawsze) zagłuszyć je głośną muzyką ale tym razem nie udawało się. Byłem strasznie zmęczony ale nie mogłem zasnąć, ponieważ zmęczenie w połączeniu z głosami, lękiem i strachem tak skutecznie pobudzały mają wyobraźnię, że musiałem się męczyć na jawie. Po jakimś czasie, któ

04:00

Kolejna noc kiedy się budzę, żeby napisać co  się ze mną dzieje, i co i nic. Nie mogę się zupełnie skupić. Kanonada myśli zalewa mi głowę. Mam mieszane uczucia co do minionego dnia. Nie mogę się skupić na konkretnej rzeczy dłużej niż chwilę i mam problem z pamięcią krótkotrwałą, więc opisywanie minionego dnia, stanowi nie lada wyzwanie. Jedno zauważyłem, że jak wezmę popołudniowe leki to jestem strasznie przymulony i zrobienie czegokolwiek sprawia mi ogromną trudność. Nikt tego nie zrozumie, jeżeli sam tego nie doświadczył. Nie mniej jednak boją się brać leki ponieważ nie mam pewności że tymi lekami nie chcą mnie pogrążyć w jeszcze  gorszej psychozie, żeby mnie zamknąć w szpitalu. Jestem cały czas na tak zwanym "orjęcie" żeby nie zrobić nic głupiego co mogło by dać powód zamknięcia mnie w szpitalu. Jednak siły się mi kończą. Jestem coraz słabszy w walce o "normalny" kolejny dzień. Cały czas prześladują mnie natrętne myśli żebym coś sobie zrobił, no i oczywiście nie

03:40

Minął następny dzień, dzień pełen lęków, strachu. Czuje się wypompowany,  jestem tak bardzo zmęczony. Znowu musiałem udawać że wszystko jest ok. żeby nie martwić Moni. Jest mi jej  tak bardzo żal, że związała się z osobą która nie dość że nie potrafi być jej oparciem w trudnych chwilach, to jeszcze ciąży jej jak kula przy nodze i nie umie jej dać poczucia bezpieczeństwa. Jednakże jak możemy mówić o dawaniu poczucia bezpieczeństwa, jeżeli sam go nie mam? Czuje się ciągle inwigilowany, obserwowany i śledzony. Czuję się zagrożony ze strony żyjących jak i zmarłych. Często mam wrażenie, że stoję na krawędzi przepaści i tylko krok dzieli mnie od skończenia z tymi męczącymi i nie dającymi się okiełznać uczuciami: Strachu, Lęku, S mutku i Samotności. Tak Tak samotności. Mimo że żyję w stałym związku czuję się strasznie samotny. Dzieje się tak pewnie przez moją chorobę, która wysysa ze mnie ostatnie pokłady wiary w to że mogę być kochany i akceptowany wraz z moją chorobą, a nie tylko wyśmiewan

01:30

Siedzę w pokoju, obok w sypialni śpi Monia. W głowie mam zupełną pustkę. Chcę napisać co się ze mną dzieje ale nie potrafię. Najbardziej dominującymi uczuciami są strach, lęk, smutek, bezsilność i bezradność. Mam ochotę coś sobie zrobić np. okaleczyć się żeby poczuć że żyję. Na razie nie czuję że żyję i nie stanowię o swoich czynach lecz jestem sterowany przez jakieś obce moce, jestem im podporządkowany i całkowicie od nich zależny. Siły te komunikują się ze mną przez głosy w mojej głowie, Boję się ich ponieważ są silne i nie mam nad nimi władzy, nie mogę z nimi walczyć. Jest mi strasznie smutno. Nie wiem jak długo zdołam jeszcze ukrywać przed światem, że się go boję,boję się ludzi i, że boję się żyć ale boję się też śmierci. Życie w takim pacie jest strasznie męczące i niebezpieczne, ponieważ nigdy nie wiadomo kiedy szala z położenia względnej równowagi nie przechyli się na stronę śmierci, czarnej samotnej zimnej i trwającej wieczność.Jeżeli Bóg powie mi lub przekaże przez anioła

00:15

Nie wiem co się dzieje, mimo iż zażyłem wszystkie leki zgodnie z zaleceniem lekarza znowu obudziłem się o 00:15 i nie mogę już spać,a na dodatek zostawiłem swojego e-papierosa w sypialni, a nie chcę tam wchodzić żeby nie obudzić  Moni, więc wygrzebałem jakiegoś staruszka, którego nie używałem od wieków i wapuje na nim.  Koniec o takich pierdołach. Prawda jest  taka iż powinienem się chyba rzeczywiście iść na oddział dla świrów, No bo co, pewne rzeczy należy nazywać po imieniu. Po wprowadzeniu większej dawki Olanzapiny zaczęło mi się trochę poprawiać. Niestety nie jest to stan, który zadowolił by mnie, a na pewno nie Monię i lekarzy, Sedze sam w pustym pokoju i jednie muzyka która sączy mi się do uszu, oraz widok na panoramę miasta nocą, no i oczywiście Monia, są to rzeczy które nie pozwalają mi się na razie poddać glosą które nakazują mi się okaleczyć lub jeszcze gorzej, chociaż mam na to wielką ochotę Byłem dzisiaj u lekarza, przepisał mi leki i kazał się zjawić za dwa tyg

03:40

Wczoraj czułem się trochę lepiej, chyba leki zaczynają działać. Nie mniej jednak głosy w mojej głowie nie milkną . Jak tylko przestaję je zagłuszać np, głośną muzyką, lub czytaniem (jak mogę się skoncentrować) to odzywają się ze zdwojoną siłą. Są to głównie głosy o charakterze imperatywnym a także prześmiewczym i komentującym. Cały czas muszę walczyć z natrętnymi myślami które podpowiadają mi jak się okaleczyć, mówią mi kogo się bać i kto uczestniczy w zmowie przeciwko mnie. Wczoraj doświadczyłem podwójnie takiego zachowania, że jak zbliżałem się do współpracowników to rozmowy milkły, wprawdzie mnie to nie dziwi bo wiem że obaj knują za moimi plecami przeciwko mnie. ale jest to smutne.  Monika zasugerowała mi, że Bóg mi pomaga wyłącznie dlatego żebym się stał dobrym człowiekiem, ale ja nie potrafię stać się lepszym niż jestem, choć wiem że do ideału mi daleko. Jestem przede wszystkim człowiekiem który utrudnia i uprzykrza innym  życie, przeze mnie ludzie stają się nieszczęśliwi a blis