Posty

Wyświetlanie postów z kwietnia 23, 2023

Schorowana dusza

Czy zastanawialiście się kiedyś po co urodziliśmy się, czy tylko po to, żeby zaspakajać potrzeby innych? Czy żyjemy żeby spełniać oczekiwania innych osób względem nas? Czy naszym clou, najważniejszym, i nierzadko mającym charakter imperatywny, i posiadający strukturę wzoru, jest zadawalanie innych kosztem siebie? Wydaje mi się, że często żyjemy w/g przysłowia "pokorne ciele dwie matki ssie", ale najczęściej jest to życie wbrew sobie. Czy zatem jest to "skórka warta wyprawki"? Czy funkcjonowanie i uchodzenie w społeczeństwie, za osobę spolegliwą, taką "do rany przyłóż", nie mającą swojego zdania, z wszystkiego zadowoloną, wszystkich lubiącą, z wszystkimi się zgadzającą, wiecznie przytakującą,  nie kłótliwą, dającą swoim postepowaniem dużo przestrzeni dla innych, spokojną, ułożoną, niekonfliktową, akceptującą agresję innych itp., czy jest to dla nas dobre? Mówiąc dobre, mam tu na myśli, że będzie to coś konstruktywnego, budującego, rozwijającego, pocieszając

Co wtedy?

Zdażają się takie dni, kiedy człowiek źle się czuje, jest mu strasznie smutno i zaczyna rozpaczać, że jest samotny, porzucony i nierozumiany.  Jest mu wszystko jedno co się z nim stanie. To prawda, że zdaża się to nie tylko osobą chorym. Różnica jednak polega na tym co, uczucia takie potrafią z Tobą zrobić. I rozpatrując to pod tym kontem, ową różnicę widać bardzo wyraźnie. Zazwyczaj osoba zdrowa, jak dostanie takim koktajlem w twarz, to się "obliże" i pójdzie dalej, pójdzie na siłownię, fitnes, do knajpy czy kina, wybierze obecność innych ludzi. Zaś my chorzy, zapadniemy się w sobie! We własnym piekle samotności, tym samym piekle, którego tak bardzo sie boimy, i którego zarazem nienawidzimy. Dołożymy do tego odrobinę nizrozumienia, krztynę lęku i strachu oraz potężną dawkę odrzucenia, i mamy koktajl, którym poimy się czałymi miesiącami a nawet latami. Bywa też tak, że uciekamy w środki odurzające alkohol, leki czy narkotyki widząc w nich rozwiązanie swoich "problemów eg