Schorowana dusza
Czy zastanawialiście się kiedyś po co urodziliśmy się, czy tylko po to, żeby zaspakajać potrzeby innych? Czy żyjemy żeby spełniać oczekiwania innych osób względem nas? Czy naszym clou, najważniejszym, i nierzadko mającym charakter imperatywny, i posiadający strukturę wzoru, jest zadawalanie innych kosztem siebie? Wydaje mi się, że często żyjemy w/g przysłowia "pokorne ciele dwie matki ssie", ale najczęściej jest to życie wbrew sobie. Czy zatem jest to "skórka warta wyprawki"? Czy funkcjonowanie i uchodzenie w społeczeństwie, za osobę spolegliwą, taką "do rany przyłóż", nie mającą swojego zdania, z wszystkiego zadowoloną, wszystkich lubiącą, z wszystkimi się zgadzającą, wiecznie przytakującą, nie kłótliwą, dającą swoim postepowaniem dużo przestrzeni dla innych, spokojną, ułożoną, niekonfliktową, akceptującą agresję innych itp., czy jest to dla nas dobre? Mówiąc dobre, mam tu na myśli, że będzie to coś konstruktywnego, budującego, rozwijającego, pocieszając