Moje Dosyć (!)
Na pewno już nie raz pisałem o tym, że mam siebie dosyć! Dosyć, ale tak naprawdę! Nie takie kokietujące dosyć, nie takie nieszczere dosyć, pod którym kryje się tylko zwrócenie uwagi na siebie, a w duszy szaleje konieczność usłyszenia, że nie(!) przecież nie masz powodu, żeby tak myśleć, przecież wszystko jest OK! Niejednokrotnie analizowałem już moje dosyć, i za każdym razem bilans wychodził na minus! Moje dosyć to także rozkaprzyszone dziecko, które nie chce podzielić się swoim życiem z innymi, nie wiedząc czemu, dzierżąc w zaciśniętej dłoni nieprzychylność Bogów tak mocno, żeby przypadkiem czegoś nie stracić ze swojego dosyć! Moje dosyć nie ma rodziców, bo jestem tylko ja, i bo to ja wszystko spiepszyłem! Moje dosyć wreszcie, jest tak blisko związane z moim jestestwem, że nie potrafi przejść do porządku dziennego nad moimi wpadkami, których jest coraz więcej! Przytoczę jedną co tu dużo myśleć z dzisiaj: zamiast na prośbę żony wynieść rzeczy spakowane w torbie do bagażnika samoch...