Dwie drogi
Kolejny dzień przyniósł pełno napięcia. Po zażyciu porannych leków tak mnie zmuliło, że wzbudziło to po raz kolejny podejrzenia mojej żony, że znowu zacząłem przedawkowywać leki. W sumie nie można się jej dziwić, przecież przez wiele lat okłamywałem ją, że zażywam leki zgodnie z zaleceniami lekarza, co nie miało nic wspólnego z prawdą. Często, a na pewno przy zaostrzeniu objawów mojej choroby podążałem dwoma drogami. Pierwsza z nich to podwajanie, potrajanie a nawet jeszcze więcej "po", dawek leków, żeby zagłuszyć, zdusić, uciszyć albo po prostu osłabić głosy, które namawiały mnie do rzeczy strasznych. Samobójstwo to tylko jedna z nich. Z trudem zwalczałem konieczność samookaleczenia i wyskoczenia z balkonu z czwartego piętra. Tak bardzo chciałem przestać doświadczać lęku i nienawiści do samego siebie Zwiększenie dawek dawało mi iluzoryczne, chwilowe, ale jednak osłabienie doznań psychotycznych. "Przestawałem" być śledzonym, obserwowanym. Telewizor nie m...