Posty

Wyświetlanie postów z września 9, 2018

Chciałbym

Chciałbym się zatrzymać, na chwilę i przestać czuć. Zapomnieć co tak naprawdę robię na tym świecie. Chciałbym nie czuć wstydu i złości, przestać się bać i martwić o przyszłość. Nie potrafię jednak tego zrealizować. W tym miejscu przypomina mi się moja myśl, że "przeszłość mnie prześladuje a przyszłość mnie przeraża". Jeżeli chodzi o teraźniejszość, to cóż, jej wyznacznikiem jest ból i cierpienie, smutek i lęk, wstyd i myśli rezygnacyjne. Pomiędzy tym przeplatają się z coraz większą siłą myśli samobójcze. Smutną prawdą jest to, że nie akceptuję siebie, mojego postępowania w życiu. Niestety nie mam również wewnętrznej zgody na moją chorobę, która wywróciła moje życie do góry nogami. Jestem zastraszonym kawałkiem wyrzutów sumienia. Zagubionym zbiorem lęków i niepokoi, "mięsem armatnim"i "chłopcem do bicia". Jestem nie wykształconym prostakiem. To czego codziennie doświadczam, to brak szacunku i poniżanie mnie przez obce, ale też bliskie mi osoby. Coraz częśc

Jak długo???

Jest mi tak bardzo smutno. Mimo, że są w okół mnie ludzie, to czuję się bardzo samotny. Mam świadomość, że swoim postępowaniem zawiodłem tyle osób. Tak bardzo chciałabym być akceptowany takim jakim jestem, z moimi wadami, ale również z moimi " plusami". Wiem, że jest ich niewiele, ale przecież muszą jakieś być. Przecież niemożliwe jest, żebym był kompletnie i na wskroś zły! Wstydzę się tego co sobą reprezentuje! Znowu coraz częściej dopadają mnie myśli samobójcze. Są momenty, kiedy mam tak zaburzony odbiór świata, a cierpienie jest nie do zniesienia, że jestem w stanie targnąć się na swoje życie. Nienawidzę siebie i nienawidzę mojego życia!!! Coraz częściej chce mi się krzyczeć, płakać, wyć! Czuję się zaszczuty przez moich najbliższych! W domu wywierają na mnie taką presję, że nie jestem w stanie sprostać ich wymaganiom i oczekiwaniom. Odczuwam ogromną bezsilność w stosunku do siebie i mojego życia. Co robić kiedy smutek, samotność, i zniechęcenie do życia osiąga apogeum? G

ani taki ani....

To już kolejny raz. Znowu zostałem zbesztany, skrytykowany, sprowadzony do parteru. Teraz nie powinienem już mieć ochoty na pokazywanie, że jestem kimś komu zależy na tym związku. Tak bardzo mocno jest mi pokazywane to, że naprawdę nie jestem kimś wyjątkowym, że jestem zwykłym niedorają nie umiejącą niczego zrobić, i na niczym się nie znającą. Wiem, ze nie jestem ani przystojny, ani mądry, ani wykształcony, ani inteligentny, ani przesadnie dobry, ale mam swoje uczucia i emocje, które potrzebują chociaż odrobinę ciepła, dotyku, akceptacji i zrozumienia. Od momentu wyjścia ze szpitala cały czas staram się wynagrodzić wszystkim w koło, te czasy kiedy byłem w ostrej fazie choroby. Niestety nie mam na to szans, ponieważ cokolwiek robię to i tak jest za mało zeby ukazać całemu światu, że się staram. Nie wiem, może za dużo oczekuje od życia, może rzeczywiście za mało się staram, może to co robię to jest nic nadzwyczajnego, że to co robię to jest moim zastanym obowiązkiem i należy się innym j