Posty

Wyświetlanie postów z kwietnia 19, 2020

wojen tysiące

Nie rozumiem, dlaczego w dzisiejszych czasach wrażliwość jest wadą. Jest czymś niepożądanym, czymś co przynosi więcej szkody niż pożytku. W tym miejscu muszę się przyznam do niezbyt chwalebnych praktyk z młodości, kiedy wrażliwość była cnotą, czymś wręcz pożądanym i poszukiwanym. Przyznam się do jednej z wielu korzyści ponieważ bardzo dobrze  odzwierciedla  to o czym mówię.   Jak się pewnie domyślacie chodzi o sprawy damsko-męskie . Tyle wspomnień.  Koniec.  Teraz w związku z moją wrażliwością czasem jestem krytykowany , czasem  wyśmiewany a czasem wręcz poniżany. Najczęściej wyśmiewany jestem przez żonę, która mnie nie szanuje, często drwi ze mnie,  potrafi przyrównać mnie do "miękkiej baby", że jestem "pierdolonym egoistą". Najgorsze jest to, że zaczynam już pomału w to wierzyć. W to, że jestem karykaturą mężczyzny, nieudacznikiem, mięczakiem, który nic nie potrafi nawet zapewnić poczucia bezpieczeństwa kobiecie. Dosyć tego bo  nie chcę być  posądzonym o to,

Po co???

Fakt, że żyje cały czas w permanentnym lęku nie ułatwia mi życia. O to, żebym miał dopływ świeżych bodźców dbają m łodzi i starzy,  politycy i lekarze, dziennikarze, redaktorzy. Rodzina i obcy,  przepowiadający przyszłość i taplający się w przeszłości. Radio i telewizja, przyroda i przemysł. Prawda jest taka, że muszę obawiać się koronawirusa, kleszczy, radioaktywnej chmury znad Czarnobyla, odejścia  żony, krytyki z ust szefa, telewizora, tego co mogą zrobić prezydenci państw i ich premierzy, własna żona, pies, rodzina. Czy normalnym jest, żeby cały czas czuć strach, lęk i niepokój. Czuć się zagrożonym, obserwowanym i poddawanym kontroli, nie mającym na nic wpływu, nic nie znaczącym, elementem wszechświata będącym cały czas ocenianym i komentowanym. Czy nie jest czymś żenującym i niewyjaśnionym, że jeszcze żyję, mając przynajmniej kilka razy w tygodniu, a czasami kilka razy dziennie myśli samobójcze. Tak samo jak fakt, że cztery próby samobójcze też nie rozwiązały mojej "umowy&qu