Posty

Wyświetlanie postów z grudnia 5, 2021

do oporu....

Chciałem się czymś podzielić. Byłem wczoraj na mszy dziękczynnej, za cud wyzdrowienia z COVID mojej kuzynki Magdy. Msza ta jak najbardziej była słuszna, ponieważ Magda leżała pod respiratorem pięć tygodni, i nikt nie dawał jej najmniejszych szans na przeżycie. Ale przeżyła!!! Jednak nie to jest najważniejsze. To co wprawiło mnie w posępny nastrój miało miejsce jeszcze przed mszą, kiedy stałem z grupką przyjaciół Magdy. Już wtedy zacząłem odczuwać  różne rzeczy. Zaczęło się od tego, że przytłoczyło mnie uczucie takiej wielkiej samotności. Czułem się jakoś tak nie na miejscu! Potem była msza, i to jeszcze było takie oczywiste, duchowe przeżycie. Po mszy znowu to samo, grupka ludzi spotykających się raz na czas, ale będących w miarę częstych relacjach, jeżeli można to tak nazwać. Ale to wszystko było jeszcze do przeskoczenia. Prawdziwa jazda zaczęła się jak zostałem sam. Krok za krokiem oddalając się od nich, zacząłem zapadać się w wspomnieniach, uczuciach i odczuciach jakie towarzyszyły