Posty

Wyświetlanie postów z listopada 12, 2017

Szczera prawda!!!

Jestem zakłamanym skurwysynem!!!!!!!! Kawałem ścierwa, gówna, zasługującym na całe zło, które mnie dotyka. Nienawidzę siebie za to, jaki jestem. Zrobiłem tyle złych rzeczy, że nie ma już dla mnie usprawiedliwienia ani ratunku. Jestem skazany na cierpienie, ból, niepokój i lęk które będą toczyć moje"JA".  Znowu jestem obserwowany przez zmarłych, a do tego obserwuje i ocenia mnie moja żona. Moje każde potknięcie staje się automatycznie  wtykane i zapisywane jako kolejna rzecz z, którą.... sobie nie radzę. Boję się, że nie wytrzymam tego ciśnienia, i mimo, że boję się śmierci, targnę się na swoje życie.  Tak bardzo chciałbym być KOCHANYM, ale niestety do tego nie można być takim łajnem jak ja. Znowu ogarniają mnie myśli rezygnacyjne, mam dość nieustającej walki o każdy dzień bez poczucia winy, niepokoju, lęku i strachu przed światem.  Do tego wszystkiego jestem postrzegany jako ŚWIR!!! człowiek na którego trzeba uważać, z którym nie można wchodzić w bliższy kontakt, ponie

Ochota

Mam cholerną ochotę nawalić się, naćpać lub popełnić samobójstwo. Kilka razy już próbowałem ale mi nie wyszło. Jenak jak to mówią "człowiek uczy się na błędach" więc wydaje mi się, że tym razem by mi wyszło. Zły nastrój mojej żony momentalnie przeszedł na mnie. Chcąc uniknąć awantury wyszedłem prędzej do kościoła, jednak nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Mam już pomału dosyć jej humorów, wiecznego narzekania, niezadowolenia, krytykowania, wiecznego zazdroszczenia innym, podejrzewania mnie, tak naprawdę  nie wiem nawet o co!!!! Wytykania mi mojej niezaradności. Mówienia," że "tego TEŻ nie potrafię, nie umiem", że "NAWET na tym się nie znam", "NAWET tego nie potrafię". Cały czas ma do mnie pretensje, złości się na mnie o byle pierdołę. Manipuluje mną, wywołując u mnie poczucie winy. Żyjąc tak dochodzę do wniosku, że już nie potrafię dać innej osobie szczęścia i radości. Ne mam teraz w niej oparcia, którego tak bardzo potrzebuję. Już d