Posty

Jedyna droga ucieczki

Delirycznie, demoniczne odczucie rzeczywistości sprawiło, że poczułem niepochamowany przymus podzielenia się swoimi odczuciami, które tak bardzo mną sterują. Prawdą jest, że milczałem tak długo, ponieważ, coś tak okrutnie nierzeczywistego nie pozwalało mi się dzielić z wami tym, co dotyczyło mojego samopoczucia i moich uczuć. Uczuć które budowały się na moich głosach. Głosach, których w tym czasie było bardzo dużo. Można by powiedzieć, że to one kształtowały moje poczucie rzeczywistości, choć tak bardzo nierealne. Chwilami nie potrafiłem ocenić co jest prawdą a co fikcją. Cała moja rzeczywistość balansował na krawędzi tak bardzo nierzeczywistego świata. Większość bodźców, które do mnie trafiało było filtrowane przez bardzo lubieżne głosy. To one wciąż oceniały i krytykowały moje prawdziwe ja. Sprawiały, że lęki, jakimi podszyta jest moja codzienność rosną do wręcz monstrualnych rozmiarów. Bombardują moje życie setkami drobin niepokoju, i subtelnych resztek codziennego napięcia, budując...

Zbyt dużo

"Czy przyjmiesz  mnie mój Boże kiedy odejść przyjdzie czas"? Tak śpiewał Rysiek Riedel. Ile w tym stwierdzeniu jest emocji i prawdziwego niepokoju o przyszłość. Strachu o to, żeby nie być odrzuconym nawet po śmierci. Lęku i obawy o to, że nawet po śmierci zostaniemy sami. Myślę, że chorzy na Schizofrenię i z domieszką Depresji mają podobne dylematy. Czujemy się odrzuceni i pozostawieni samym sobie, samotni, smutni, pominięci, olewani przez dzisiejszy świat.  Przynajmniej ja tak mam. Bardzo często dopadają mnie podobne myśli. Niestety z moją wizją śmierci i piekła, nie mam dobrych rokowań co do tego czy przyjmie mnie Bóg. Jestem niemal  pewien, że mnie nie przyjmie, nie po tym co nawyprawiałem, mimo, że większość rzeczy "popełniłem" w zaostrzeniach choroby. Myślę, że nie będzie to miało większego znaczenia. Grzech jest grzechem, i nie ważne jest to czy był podszyty jakimiś zaburzeniami chorobowymi. Tak więc przynajmniej mam jasność co do pytania postawionego na począ...

Kryzys

Chciałbym napisać coś o poczuciu winy. O moim poczuciu winy. O poczuciu winy, które staje się dla mnie niemal wyrokiem, i kładzie się wielkim cieniem na moim życiu. Sprawia, że moje życie boli mnie jak wrzód na dupie. Wrzód, którego nie ma jak wycisnąć, ponieważ zawsze znajduje się w tyle, obojętnie jak się nie odwrócimy. U mnie w życiu jest niemal identycznie, i nie ważne jest jak bardzo zdaję sobie z tego sprawę. Strach przed......, no właśnie przed czym, czy przed odrzuceniem? Porzuceniem? Zranieniem? A może po prostu tak bardzo boję się konfrontacji z moimi prześladowcami? Nie wiem wprawdzie czy prześladowca to dobre określenie, ale jak inaczej nazwać kogoś, kto tak bardzo miesza w twojej głowie? Kto sprawia, że tak często nie chce ci się żyć! Nie chce ci się nieść tego balastu przez kolejne bezsenne noce, i "zadżumione" dni, kiedy to niewyspanie i leki, przejmują kontrolę nad tobą i twoim zachowaniem. Nad tobą i twoim życiem! To wszystko sprawia, że jestem w nie dużym, n...

Przez 6,5 roku

Parszywy czas, mijał tak jakby zakochał się w sprawianiu mi bólu i potęgowaniu mojego lęku i niepokoju. Sprawiał, że uczucie samotności oraz strachu jakiego doświadczałem w tamtym okresie, było zaczerpnięte z dobrego horroru! Ale wracając. Oby dwie diagnozy wykluwały się w wielkim trudzie. Zanim stwierdzono, że występują u mnie Schizofrenia i choroba afektywna dwubiegunowa typ Depresyjny, ledwo przeżyłem ten okres. Faszerowano mnie różnymi lekami, które wywoływały u mnie chyba wszystkie z możliwych, skutków ubocznych. Mimo, że leków było coraz więcej i więcej, to i tak "doczekałem" się pięciu prób samob****ych!!!  Pamiętam gdy pierwszy raz  wylądowałem w psychiatryku, oczywiście na oddziale "Ostrym", to to co mnie tam uderzyło to ogrom  ludzi "chodzących po ścianach", krzyczących, przymulonych a jednocześnie agresywnych, nie świadomych co się z nimi dzieje, gdzie są, z otwartymi ustami z, których w ilościach wręcz nie możliwych ściekała ślina. Była też ogr...

Loża szyderców

Tak, nie mogę sobie tego wyobrazić, ale już dawno temu pogrzebałem swoją przyszłość! Wsłuchuję się teraz na przemian w muzykę Pink Floyd, Dead Can Dance i Dżemu. Muzyka ta przenosi mnie w przeszłość, gdzie stawiałem pierwsze kroki jako Schizofrenik z ogromną Depresją. Był to czas kiedy bardzo cierpiałem, podupadłem na zdrowiu psychicznym jak również fizycznym. Moim życiem zawładną ogromny chaos. Nie potrafiłem w żaden sposób ogarnąć podstawowych obowiązków. Ponieważ żyłem wtedy samotnie, musiałem pracować. Przychodziło mi to jednak z wielką trudnością. Coraz częściej bywały takie dni kiedy stres i napięcie doprowadzały mnie do płaczu. Nie mogłem go opanować nawet wtedy kiedy były przy mnie jakieś postronne osoby. Wyglądało to na zachowanie typowego wariata. Powodowało to z czasem kolejne przykre sytuacje, kiedy śmiało się ze mnie, i szydząc mówiono, że mam chyba "problemy natury egzystencjalnej". Czułem się wtedy jak bym został postawiony przed lożę szyderców. Wtedy to nikt j...

Piętno!!!

Mówią, że szaleństwem jest wykonywanie cały czas tych samych rzeczy i oczekiwanie innych rezultatów. To prawda, ale moją uwagę zaprząta coś innego, dużo bardziej dla mnie ważnego. Świadomość, że zauważam u siebie subtelne zmiany w funkcjonowaniu. Moje zachowanie staje się coraz bardziej chaotyczne i irracjonalne. Alienuję się, coraz bardziej uciekam od ludzi, coraz częściej jestem smutny i wycofany. Lęk, który przychodzi znienacka potrafi zawładnąć mną do tego stopnia, że staje się kłębkiem nerwów.  Prześladują mnie również gwałtowne zmiany nastroju, głównie ze wskazaniem na depresyjne. Coraz gorzej śpię. Wprawdzie zasypiam bez większych problemów ponieważ leki, które biorę po dwóch godzinach po zażyciu, po prostu mnie odcinają. Niestety nie trwa to długo, bo budzę się około 4 rano. Moje myśli coraz częściej zaprzątają wizje jakich doświadczam, i jakim jestem codziennie poddawany. Nie są to wizje przyjemne, są wręcz straszne,  Nie potrafię jednak się ich pozbyć! Tak bardzo są ...

Największy wróg

Gdy cierpię, chłodny wiatr wwierca się w mój umysł, niszcząc resztki zdrowego rozsądku. Mam wrażenie, że moje członki to coś nad czym tracę kontrolę. Odmawiają posłuszeństwa. Obca ręka, obce ciało! Mój umysł sprawia, że moje myśli i projekcja przyszłości biegną w stronę kompletnej destrukcji. Właśnie uzbierałem i postawiłem przed sobą 150 mg Xanaxu. Jest to dawka, która po zażyciu na raz mogła by spokojnie zabić,  przynajmniej 5 dorosłych mężczyzn. Czuję, że jestem kuszony! Jednak cały czas czekam na rozkazy. Rozkazy z zewnątrz. Przecież sam nie chcę tego zrobić. Zastanawiam się czy w ten sposób los daje mi znak, że kpi sobie ze mnie? Jednak czasami przychodzi taki czas, że pokusa jest bardzo duża! Ten jeden ruch może przynieść prawie natychmiastową ulgę w moim cierpieniu!!! Mogę pozbyć się strachu, lęku, niesamowitego napięcia! Głosów o charakterze imperatywnym, które karzą robić mi rzeczy straszne, wstydliwe, złe i przerażające dla innych. Przychodzi jednak taki czas, że mimo wsz...