Schorowana dusza

Czy zastanawialiście się kiedyś po co urodziliśmy się, czy tylko po to, żeby zaspakajać potrzeby innych? Czy żyjemy żeby spełniać oczekiwania innych osób względem nas? Czy naszym clou, najważniejszym, i nierzadko mającym charakter imperatywny, i posiadający strukturę wzoru, jest zadawalanie innych kosztem siebie? Wydaje mi się, że często żyjemy w/g przysłowia "pokorne ciele dwie matki ssie", ale najczęściej jest to życie wbrew sobie. Czy zatem jest to "skórka warta wyprawki"? Czy funkcjonowanie i uchodzenie w społeczeństwie, za osobę spolegliwą, taką "do rany przyłóż", nie mającą swojego zdania, z wszystkiego zadowoloną, wszystkich lubiącą, z wszystkimi się zgadzającą, wiecznie przytakującą,  nie kłótliwą, dającą swoim postepowaniem dużo przestrzeni dla innych, spokojną, ułożoną, niekonfliktową, akceptującą agresję innych itp., czy jest to dla nas dobre? Mówiąc dobre, mam tu na myśli, że będzie to coś konstruktywnego, budującego, rozwijającego, pocieszającego, będącego balsamem na naszą schorowaną duszę. Można by tu pokusić się o teorię, że jeżeli tak żyjemy to  musimy czerpać z tego jakieś korzyści. Może i tak, tylko jakie? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć indywidualnie, ale na pewno są, i wbrew pozorom wcale nie takie małe jak by się mogło wydawać! Jednocześnie kiedy zaczniemy szukać naszych korzyści, jakie czerpiemy idąc w życiu na tak zwanego "biednego misia" może się zdażyć, że zaczynamy dostrzegać, co takie postępowanie robi nam naprawdę, a może robić straszną robotę. Możemy stopniowo stawać się coraz bardziej sfrustrowani, depresyjni, pourzy, zgorzkniali, zmartwieni, osowiali, czy w rezultacie tego kończymy w samotnosci i wyalienowani z myślami samob....mi!!! Pewnie nie jest to regułą, ale uwaga......!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???