A jak mi się nie uda???
Od piątku mam zwiększoną dawkę Wellbutrinu, i doświadczam chyba większości skutków ubocznych, jakich opisują producenci. Najbardziej dokucza mi tak zwane przymulenie spotęgowanie nastroju depresyjnego, uczucie zmęczenia, ogólne osłabienie zawroty głowy, nudności, zwiększenie uczucia lęku, wewnętrzne pobudzenie. A złość i poirytowanie przeszkadzają mi w kontaktach z innymi. I w ogóle często chce mi się płakać a łzy same cisną mi się do oczu. Ogólnie czuje się ohydnie, po prostu wiem, że igram ze swoim życiem! Może to z tego powodu, a może nie, ale muszę to napisać, żeby moje demony zła trochę odpuściły. Mówią Miłość aż po grób? Myślę, że to nie jest możliwe, przynajmniej nie w moim przypadku! Nie w przypadku ludzi chorujących psychicznie. Muszę nadmienić, że bardzo kocham moją żonę, i może z tego powodu ciężko mi sobie wyobrazić życia bez niej. Ale już wiem na pewno, że ona przestała mnie kochać!!! Przecież nie jestem wystarczająco bystry, żeby zrozumieć o co chodzi w filmach szpiegowskich, ani na tyle zdrowy, żeby zapamiętać jakie filmy Ona już widziała! Jestem wiecznie przymulony i spowolniały, a ona tego nie lubi i nie akceptuje. Nie interesuje się bieżącą polityką, nie jestem złotą rączką, żeby przeprowadzić samemu remont w domu, no i oczywiście brakuje mi odwagi, żeby sprzedać nasze mieszkanie i wybudować mały domek! Tak można by jechać po kolei, ale nie o to chodzi, żebym się tu "wentylował". Chodzi tylko o to żebym uświadomił sobie i wam po jakiej lichutkiej granicy codziennie się przesuwam. Moim największym nieszczęściem i porażką życiową jest to, że ją straciłem, że już mnie nie kocha! Że zafundowałem jej tyle cierpienia! Przykłady, które tu przytoczyłem pochodzą z krótkiego spotkania z jej znajomymi. I nie chodzi tu o to co mówiła bo to są błahostki, które można przemilczeć lub nawet prześmiać. Tragedią natomiast jest to co ona myśli o mnie. Myślałem, że się do tego już zdołałem przyzwyczaić, do tego co o mnie mówi, i w jakim świetle mnie przedstawia, ale to chyba nie jest możliwe!! Ktoś by powiedział same błahe sprawy, i czym tu się ekscytować, i pewnie miał by rację. A ja krzyczę. Krzyczę w głos! A co jak mi się nie uda??? Wierzcie mi, jestem przekonany, że jest się tu czym ekscytować, ponieważ ryzyko jest naprawdę wielkie. Nie wytrzymuję napięcia, lęku i strachu więc zażywam 1mg Alproxu i już po chwili spokój spływa na mnie, na moją duszę. Ciało robi się ciężkie, napięcie ustępuje. Mam ochotę skasować to co już napisałem, ale nie, niech to będzie świadectwem co może do czego może doprowadzić nadmierne przegrzanie i przeciążenie organizmu. Jak blisko w takich sytuacjach może być samookaleczenie a w skrajnych wypadkach nawet samobó...wo!!!
Cały problem jednak nie polega na tym, że zbliżam się do tej decyzji milowymi krokami, że coraz łatwiej mi się o niej pisze i mówi, ale na tym, co będzie jak znowu mi się nie uda? Jestem pewien, że w takim przypadku zostanę jeszcze bardziej sam. Resztki relacji jakie posiadam rozsypią się w pył!!! Rodzice już całkowicie się ode mnie odwrócą, Monice zobojętnieję do końca i na pewno nie będzie chciała ze mną żyć. Szpital też odpada, ponieważ 6,5 roku jakie tam spędziłem, pokazały mi, że nie jest to miejsce dla mnie. Znajomi z dzieciństwa odwrócą się do końca, bo kto chce zadawać się z psycholem. Zostanę sam jak palec!!! Tak więc tym razem musi się mi udać, bo nie wiem co będzie jak mi się nie uda!!!
Komentarze
Prześlij komentarz