2000 zł za zdrowie???

Witam, pokłosiem wydarzeń, o których pisałem w poprzednim poście, jest decyzja, że musimy się rozstać, chociaż, lub tylko na chwilę. I nie jest tu mowa o jakimś spektakularnym rozstaniu, ani żeby rozstanie to było popełnione w złości. Myślę, że nasz związek potrzebuje chwili wytchnienia i takiego "resetu"! Mam nadzieję, że nie popełnię tym tzw. strzału w kolano!!! Jest w prawdzie we mnie z tego powodu dużo lęku! Muszę również przyznać się do tego, że uruchomiły się zachowania i reakcje psychotyczne, które wystraszyły mnie, oraz z podwójną siłą moją żonę. Ale do rzeczy. Po konsultacji z moją terapeutką, doszliśmy do wniosku, że szpital psychiatryczny nie będzie najlepszym rozwiązaniem, ponieważ po spędzeniu ponad 6,5 roku w szpitalach psychiatrycznych, nabawiłem się wystarczającej alergii na tego rodzaju placówki. Choć ze względu na zaburzenia psychotyczne, które się uaktywniły oraz pogłębioną depresję byłby to może dobre wyjście. Kolejnym, omawianym przez nas rozwiązaniem był powrót do rodziców i spędzeniu tam dwóch, może trzech tygodni. Niestety po krótkiej rozmowie zorientowałem się, że to rozwiązanie również nie wchodzi w grę. Powodów było całe mnóstwo ale nie chcę ich wymieniać ponieważ nie o to tu chodzi. Kolejnym pomysłem, (nawiasem mówiąc był to pomysł mojej żony), był wyjazd do mojej starszej siostry do Londynu. Niestety ten pomył odpadł w przedbiegach, ponieważ nie chcę robić jej kłopotu, a poza tym nasze relacje w ostatnim czasie uległy dość znacznemu ochłodzeniu. Pojechanie na tygodniowe wczasy do Wisły lub Ustronia (znowu pomysł mojej żony) odpadły, ponieważ i tak czuję się dość samotny, żeby skazywać się na samotny pobyt, który zresztą na pewno jest dość drogi. Jednak takie myślenie zrodziło w mojej terapeutce pomysł wyjazdu na tygodniowy lub dwutygodniowy  pobyt w prywatnym ośrodku terapii uzależnień, gdzie miałbym zapewniony kontakt ze sobą jak również pomoc terapeutyczną w kryzysie w jakim się znalazłem. Wydawać się by mogło rozwiązanie najlepsze z możliwych! Niestety na przeszkodzie stanęła bardzo prozaiczna rzecz jaką są pieniądze. Na początku ceny za tygodniowy lub dwutygodniowy pobyt zaczynały się od 4000 zł, 5000 zł do nawet 6500 zł w górę. Więc pomysł spalił na panewce, ponieważ nie posiadam takich pieniędzy. Nieoczekiwanie pojawiła się odpowiedź na jednego z wysłanych e-maili gdzie cena za tygodniowy pobyt opiewała na kwotę 2000 zł. Ponieważ jest to ośrodek odwykowy nie wiem jak będą spoglądać na moją chorobę podstawową jaką jest przecież schizofrenia.

I tak przy okazji szukania najlepszego z możliwych pomysłów na odpoczynek i "reset" w związku, okazało się, że relacje z najbliższymi osobami czyli rodzicami, siostrami ( mam dwie siostry ) i żoną wbrew pozorom są delikatnie mówiąc chłodne, a ceny za zdrowie dla przeciętnych są nie do przejścia. 

Na dzień dzisiejszy nadal mieszkamy razem z żoną i szukamy wyjścia z sytuacji patowej w jakiej się znaleźliśmy. Emocje też trochę opadły więc i zrozumienie dla mojej osoby uległo znacznej poprawie. 

Komentarze