Przepis na......

Jestem zmęczony, i jest mi smutno, a mimo to muszę pisać. Wtrzucić z siebie to napięcie, które nie pozwala mi zamknąć oczu, bez obawy, że się rozbiją! Szeroko zamknięte, czy otwarte? Stara prawda mówi, że oczy to zwierciadło duszy, i trudno się z tym nie zgodzić. NIESTETY!!! Jednocześnie ta sama stara prawda, nic nie mówi, co robić gdy nie można już patrzeć na odbicie swoich oczu w lustrze! Gdy odbicie to woła, krzyczy i prosi żeby nie zostawiać go samemu. Jestem przygnębiony a mimo to szukam, szukam bo muszę To znaleźć! Muszę znaleźć moc i potwierdzenie, że nie jestem tak  do końca zepsuty. Tymi samymi oczami patrzyłem całą swoją przeszłość, gdy słowa i czyny plamiły krwią moje plugawe życie. Te same oczy patrzą z nadzieją w przyszłość. Ktoś by powiedział istny "Węzeł Gordyjski"! Na samo wspomnienie tych prawie trzydziestu lat od zdiagnozowania mojej choroby, robi mi się niedobrze. Zrobiła ona ze mnie schizofrenika, paranoika z urojeniamii i politoksykomana. Człowieka z zaburzeniami depresyjnymi i chorobą Afektywną Jednobiegunową. Po drodze nie zabrakło i innych koncepcji i nazw na moją chorobę. Można było spotkać między innymi: zaburzenia Bordernline, narcystyczne, hipochondryczne i jeszcze parę innych. Przeczołgała mnie przez istny uczuciowy i emocjonalny tor przeszkód, nie objecując nic w zamian. Tak samo jest z moimi myślami i głosami, które słyszę w mojej głowie! Mają one często charakter imperatywny, wysmiewają mnie i krytykują. Najgorsze jest to, że nie mam się przed nimi gdzie schować. Wbrew temu co piszą różne naukowe periodyki, nie mam nad nimi kontroli. Atakują kiedy chcą, nadciągają jak gradowa chmura - znienacka. Powodują, że oczy zachodzą mgłą, i żeby nie pozostawać skazanymi na samotność - płaczą. Równocześnie te same oczy pierwsze widziały jak sięgałem po tabletki przed kolejnymi próbami samo....mi. To one niepodpisywały zgody na leczenie szpitalne. W końcu to one patrzyły jak tnę żyletką swoje przedramie Ale są ze mną tyle już lat. Są ze nmą w przeszłości, która nienajlepiej się z nimi obchodziła, i są ze mną również w przyszłości, gdy patrzę z nadzieją na lepsze jutro. Niestety, jutro nie wygląda najszczęśliwiej. Zablokowana, a może raczej upośledzona możliwość  odczuwania szczęścia niewątpliwie utrudnia mi życie. Nie mniej jednak, przy lepszym samopoczuciu,  gdy uda mi się wykrzesać z siebinie chociaż trochę wiary w siebie i lepsze jutro, to nie poddaję się, i staram się, na ile to możliwe oczywiście, z optymizmem  patrzeć w przyszłość. Ale żeby nie było zbyt kolorowo. Stany te, raz, że nie są częste to jeszcze nie trwają zbyt długo, a więc i możliwości do "trenowania" optymizmu jest niewiele. To choroba, która toczy mój organizm, już na poziomie neuroprzekaźników komplikuje mi życie. Niski poziom serotoniny i dopaminy, z jednoczesnym wysokim poziomem Kortyzolu zwanego hormonem stresu, prowadzi do "zapaści" systemu wiary w lepsze jutro.

Ale dosyć tego użalania się nad sobą! W dzisiejszym świecie trzeba być twardym żeby przetrwać. Prawda jest jednak taka, że jestem upośledzonym przez chorobę, nieprzewidywalnym, nieobliczalnym oraz emocjonalnym wrakiem człowieka. Do tego dochodzi jszcze duża wrażliwość, i mamy gotowy przepis na kalekę życiową!

Komentarze

  1. To bardzo dobrze, że Pan pisze. Po pierwsze pisanie jest dla Pana terapią oraz pisząc daje Pan nadzieję innym,że można wygrać s chorobą - potrzeba tylko czasu. Przeczytałem Pana wpisy i myślę, że odzyskuje Pan nadzieję na lepszą przyszłość. Pozdrawiam Jacek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???