jak?

Obudziłem się dzisiaj o 3 nad ranem, i okazało się, że nic się nie zmieniło, ten sam lęk, ten sam smutek, to samo uczucie zagrożenia. Takie samo zniechęcenie w stosunku do życia. W każdej wypowiedzi słychać oskarżenie, teraz jestem tego pewny, mój świat się kończy, czuję, że w całości przynosi mi zagrożenie z każdej strony  i z każdym dniem mocniejsze. Poczucie bezpieczeństwa jest czymś tak fikcyjnym i nie osiągalnym, że nawet w największych moich fantazjach nie potrafię go doświadczyć. Jestem nikim, nic nie znaczącą w dzisiejszych czasach kupą gówna, beznadziejnym schizofrenikiem z depresją. Znowu wkroczyłem w okres, w którym coraz poważniej, i coraz częściej myślę o samobójstwie. I rzeczywiście wychodzi na to, że jest ono dla mnie coraz to bardziej, a czasami jedynym możliwym do ogarnięcia sposobem ucieczki przed moim życiem przed którym w pewnym sensie uciekam co dnia. Wszystko mi się pomieszało! Generalnie chodzi o to, że samobójstwo stanowi jedyny możliwy wariant mojego końca. Czyli nie pytamy się "czy" tylko "kiedy", ponieważ jestem już tak zmęczony, i tak oswoiłem się z myślą i słowem "samobójstwo", że taki koniec jawi mi się jako naturalna kolej rzeczy. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie i czy  jest objawem nadchodzącego pogorszenia, ale coraz częściej zaczynam się zastanawiać jaką śmierć wybiorę. Czy będzie to podcięcie sobie żył, wyskoczenie przez okno, rzucenie się pod samochód, skok z mostu, powieszenie się, czy przedawkowanie leków. 
Cóż na razie żegnam się i mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać na blogu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???