:'(

Dlaczego mi tak ciężko? Czy dzieje się coś niedobrego? Nic się od wczoraj nie zmieniło, no może za wyjątkiem nasilenia się objawów, bólu, przygnębienia i beznadziejności. Strasznie mnie męczy uczucie niezrozumienia,  nawet ze strony bliskich mi ludzi, osób które mnie znają, znają moją diagnozę, a mimo to nie dają mi prawa do uczucia lęku, smutku, niepokoju i przygnębienia. Bywają nawet takie chwile, że moja nieufność wobec ludzi, przemienia się wręcz w wrogość, i jest mi z tego powodu bardzo przykro
Prawdą jest również to, że jestem powodem do rozczarowania dla bliskich, rodziców, żony i córki. Ogarnia mnie smutek i zniechęcenie do życia. Jestem, miedzy innymi z tego powodu bardzo samotną osobą. Jest to w prawdzie bardzo specyficzna samotność, ponieważ dotyka mnie w momentach kiedy są w okół ludzie. Im więcej ludzi, tym większe uczucie osamotnienia. Osamotnienia takiego jak dzisiejsze-świąteczne. Siedzimy razem po zjedzonym obiedzie, i zaczyna się opiniowanie, ocenianie  zamiast doceniania, "dobre rady" w stylu:" weź się w garść, "musisz", " przecież wystarczy żebyś..." inni majką gorzej", "przecież nic ci się takiego złego nie dzieje", "popatrz na innych" itp. I w takich momentach moja samotność sięga zenitu i ujawniają się wyrzuty sumienia i poczucie winy. Z kąt przywędrowały? Po co mi one? Przecież generują we mnie tylko niepewność, złość i pogardę, w stosunku do mojej osoby.
Dopiero się zaczęły a ja mam już dość tych świąt!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jest mi smutno, źle, i w ogóle, znowu włączają mi się myśli samobójcze!!!!! Kończę więc.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???