Pewność

Kolejny dzień suchej egzystencji minął pod znakiem obezwładniającego lęku, niepokoju i strachu przed rzeczywistością, a wspomnienie minionego dnia sprawia, że jest mi SMUTNO!!! Mam problemy natury egzystencjalnej. Może i tak, ale to tylko  moje problemy, a zapisały się one na moim ciele wielkimi bruzdami  blizn na przedramionach. Blizn codzienności, rutyny i walki z uporczywymi głosami, które cały czas mnie prześladują. Raz huczą, raz są subtelne jak zawstydzona dziewica.  Czym jest ich więcej tym mocniejsze są myśli samobójcze. Nie wiem o co chodzi, ale zaczyna boleć mnie dusza. To już chyba mój koniec tak bardzo nienawidzę siebie! Nienawidzę tego co robię, i jak robię! Nienawidzę siebie również za to czego nie robię.... Co warte jest moje życie, i jakie mam prawo żyć, skoro marnuję to co otrzymałem od świata! Mówi się, że wszystko do nas wraca, więc nie mogę sobie nawet wyobrazić, jakim muszę być sukinsynem! Jaką kanalią i kutwą!!! Brzydzę się sobą. Często mam wrażenie, że moja choroba jest formą  zapłaty za te wszystkie dni, które zmarnowałem
Wszystko zaczyna mi się już plątać. Pomału zaciera mi się granica pomiędzy tym co jest prawdą a co urojeniem. Mój mózg znowu zaczyna szwankować. Co tym razem? Znowu leki? Czy okno? Czy żyletka? Czy skok pod jadący samochód??? Jeszcze nie wiem, ale tym razem muszę być pewny że się uda!!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???