Związek OK???

Czasami mam wrażenie, że cały świat wali mi się na głowę. Dopadają mnie wtedy strasznie mocne myśli samobójcze. Czemu tak się dzieje?  To wszystko nie ma sensu, moje życie nie ma sensu. Czy to tylko ja muszę się starać, a ona, wystarczy, że nie odchodzi ode mnie, chociaż rozwodem straszy mnie cały czas! I to jest OK? Ciągle słyszę, że jak mi coś nie pasuje, albo jeżeli coś w  jej zachowaniu  budzi mój sprzeciw to moge się wyprowadzić do rodziców. I to co boli równie mocno, to jest stwierdzenie, że jak mi coś nie pasuje to mogę sobie zmienić. Takie zachowanie i postępowanie pokazuje mi jak mało znaczący jest dla niej nasz związek, jak bardzo mało jej na nim zależy. Jak równie mało zależy jej na mnie.  Lęk i myśli samobójcze, to, to z czym borykam się dzień w dzień. Tyle chciałbym powiedzieć o moim codziennym życiu o cierpieniu które jest moim towarzyszem, o tym jak bardzo  mocno i często, dla utrzymania tego chorego związku jestem zmuszony wyrzekać się samego siebie. Tak teraz jestem już tego pewny nie jestem sobą. Złe duchy, które są ciągle koło mnie i które sprawiają, że dzień za dniem towarzyszy mi niepokój i strach o zmarnowane wczoraj,  niebezpieczne dzisiaj i zagrażające światu jutro, generują we mnie tak wysokie napięcie, że jedyne co odczuwam to przejmujące do szpiku kości, wybijane w równym tępie myśli rezygnacjne i samobójcze.
Chciałabym znaleźć sobie tyle siły i odwagi by w końcu to zrobić... by przestać się bać!!!
Zawiodłem wszystkich ludzi od których byłem zależny, wszystkich którzy pokładali we mnie jakie kolwiek nadzieję. Wszystko to sprawiło, że straciłem szacunek dla siebie. Przestałem się akceptować.
Nawet teraz, nie wiem tak naprawdę po co to piszę. Czy jest to beznadziejna ochota na użalanie się nad sobą? A może chęć wzbudzenia odrobiny wspóczucia?
Ciężko jest oddać stan w jakim się znajduje. Te różne myśli i głosy które bombardują moją głowę z prędkością elektronów, powodują, że pomału tracę kontakt z rzeczywistością. Jednak wciąż jestem obserwowany i pilnowany. 

Komentarze

  1. Kiedy czytam Twoje wpisy to w wielu miejscach odnajduje siebie z czasów największego nasilenia mojej choroby.W gruncie rzeczy przebieg schizofrenii jest dość schematyczny.Depresja,halucynacje,myśli samobójcze,niska samoocena.Cała sztuka polega na tym żeby się nie poddawać.Żeby wyrwać życiu to co w nim najlepsze.Nawet kiedy sytuacja wydaje się być beznadziejna.Trzeba wierzyć w medycynę i lekarzy.Trzeba próbować być optymistą.W moim przypadku leki i różne terapie do tego stopnia mi pomogły że już ponad rok mam remisjie. Czuje się bardzo dobrze a było ze mną naprawdę tragicznie.Naprawdę bardzo tragicznie.Teraz planuje życie na nowo i znów uczę się cieszyć tym życiem.Czego i Tobie życzę.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???