Jak psu buda

Chociaż postanowiłem zrobić krótką przerwę w opisywaniu tego co się ze mną w środku  dzieje, co czuję, jakie doświadczenia są moim udziałem. Myśl ta nabrała kolorów w momencie  gdy poświęciłem chwilę na analizę moich postów. Chociaż szczery i prawdziwy, to jednak jeden i ten sam bełkot osoby zatrzymanej w czasie i w pustce swojego życia. Czasami rzeczywiste, czasami irracjonalne, doznania, chciały żebym postępował pod ich dyktando. Głównie chodziło o to, żeby wywołać u mnie poczucie winy, lęk, strach, niepokój. poczucie zagrożenia. i co? i stało się!
Dzisiaj muszę opisać moje refleksje. Dotyczą one mojego postrzegania siebie i postępowania w "normalny" zwykły dzień. Muszę o tym napisać, bo w przeciwnym przypadku przypłacę to depresją i ciężkim poczuciem winy i zagrożenia ze strony "mojego" świata. Wiem, że nie jestem zupełnie zdrowy, ale to co mnie mrozi, to to, że znowu mój stan pogarsza się i to z dnia na dzień. To mnie przeraża. Ogromny wpływ na moje postrzeganie świata, poczucie bezpieczeństwa i możliwość odróżnienia tego co we mnie chore od tego co rzeczywiste  zawsze miała Monika, to też jeżeli w naszej relacji coś się dzieje nie tak, to z reguły po pewnym czasie mogę się spodziewać zaostrzenia objawów choroby. I tak stało się dzisiaj.
Byliśmy u mojej cioci. Było ciepło słonecznie wiał lekki wietrzyk. Ciasto, sok, dziewczyny rozmawiały. I nagle dochodzą do mnie strzępy rozmowy, i słyszę jak Monika wyśmiewa się ze mnie,  poddaje w wątpliwość moje umiejętności jako "prawdziwego mężczyzny". I trafia mnie jak grom z jasnego nieba refleksja: Ona mnie po prostu nie szanuje!!! a ja czuję się zupełnie nie potrzebny!!! Cały czas bombarduje mnie negatywnymi informacjami, dotyczącymi mojemu postępowaniu. Jestem cały czas krytykowany.
Gdy wróciłem do domu, usłyszałem, że miała ochotę na kino więc umówiła się z ciocią. Następną informacją było, że w niedziele idzie do teatru z teściową i jej koleżanką. A kropką nad "i" był kontakt w telefonie kolegi???zapisany jako"Piotruś"???, i nie było by to problemem gdybym ja nie był zapisany jako "mirek". Ciekawe jaka byłaby reakcja Moniki, gdybym ja miał zapisany kontakt do mojej terapeutki jako "Agusia"??? . To pokazuje, że ma mnie i moje zdanie za nic i nie ma zamiaru brać go pod uwagę.
I ostatnią refleksją jest to, że cokolwiek bym nie zrobił, to to i tak nie będzie się liczyło, ponieważ to się jej należy JAK PSU BUDA!!!!! Natomiast jeżeli czegoś nie zrobię i to w określonym czasie, to wozi się po mnie jak po starej kobyle. Nigdy mnie nie pochwaliła!!!
Czy tak ma wyglądać moje życie? Czy ja chcę żeby tak wyglądało? Czy jestem w stanie zmagać się z moją chorobą, samotnością i poddawaniu się ciągłej krytyce z ust ŻONY??? Czy tak zawsze już będzie tak, że 95% czasu walczę z głosami, które podpowiadają mi żebym skończył z sobą, żebym się pocioł lub wyskoczył przez balkon. Jak długo utrzymam się jeszcze przy życiu w mojej samotni skazanym na potępienie?!?!?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???