Depresja???
Wczorajszy dzień zaczął się bardzo normalnie. Pobudka o 3:30, kawa, TV (oczywiście kanał muzyczny), toaleta poranna, spacer psem, piekarnia (chlebek), mycie "garów" z dnia wczorajszego, zrobienie śniadania i co? Niestety, rutyna, powtarzalność czynności i wszystko co się później działo, popychało mnie w przepaść złego samopoczucia. Apogeum miało miejsce wieczorem. Bylem sam w domu, ponieważ Monika poszła do koleżanki farbować jej włosy. Wtedy uczucie samotności i beznadziejności życia popchało mnie w stronę nostalgii. Owładnęło mnie przygnębienie. Zacząłem odczuwać niepokój. Lęk pojawił się niemal z "automatu". Dał mi się we znaki smutek, opanował mnie z całą swoją siłą powodując, że pojawiły się znowu myśli samobójcze. Rezygnowanie z życia było by dużo łatwiejsze gdybym nie bał się tej strasznej samotności i nieskończoności w piekle, do którego bym trafił. Tak, boję się śmierci, mimo, że cały czas nie opuszczają mnie myśli rezygnacyjne i samobójcze. Myślę, że jeszcze jedna rzecz miała wpływ na wywołanie u mnie niepokoju. Zadzwonili do mnie z Krakowa i poinformowali mnie, że moja psychiatra rozchorowała się i w związku z tym, muszą przesunąć moją wizytę o dwa tygodnie. Szkoda, ponieważ kończą i się leki, a i sama rozmowa pewnie by się mi przydała. Dopadła mnie chyba depresja!!!
Komentarze
Prześlij komentarz