Gdzieś

Kolejny dzień zmagania się z sobą. Mimo, że jest wokół mnie tylu ludzi to tak bardzo dokucza mi samotność. Niby wszystko jest w porządku, nic złego się nie dzieje, więc powinienem być zadowolony z życia, lecz niestety jest inaczej. Błądze myślami gdzieś daleko, gdzieś gdzie wszystko jest bardziej proste, gdzie nie ma lęku, strachu, niepokoju. Gdzie ludzie nie muszą się bać innych ludzi, gdzie nie jesteś ciągle obserwowany i krytykowany przez innych. Gdzieś gdzie możesz być sobą i jesteś akceptowany takim jakim jesteś, z całym swoim bagażem doświadczeń. Gdy myślę o takim miejscu, lęk i niepokój które mnie cały czas trawią słabną, ale rośnie przygnębienie i smutek. Nostalgia i melancholia, która mnie wtedy dotyka, potrafi zrobić ze mnie samobójcę stojącego nad przepaścią, którego tylko krok dzieli od pozbycia się tego napięcia, które nie pozwala mu żyć. Czy jestem już skazany na ciągły smutek i samotność. Czy jest gdzieś na ziemi miejsce w którym mój strach, niepokój i ogromne pokłady lęku byłyby mniej paraliżujące? Gdzie przestanę ranić moich bliskich samą swoją obecnością? Co mam zrobić żeby przestać się bać i czuć gorszym od innych. Żeby moja choroba przestała być wizytówką mojego nieudanego życia. I znowu smutek!!! Chce mi się krzyczeć, wyć i płakać! Cały się trzęsę. Nie potrafię zaakceptować siebie i mojej choroby. Jestem skazany na wieczne potępienie! Już nigdy nie zaznam  spokoju. Cały czas będą mnie prześladować duchy przeszłości, duchy zranionych przeze mnie osób, osób które cierpiały skazane na obcowanie ze mną.
Siedzę sam w kuchni, jest trzecia w nocy. Wszystko wydaje się być takie obce. Przeraża mnie życie. Sama myśl o nadchodzącym dniu sprawia, że jestem bliski obłędu, tak bardzo się boję....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???