Wyznanie...

Chodzę po krawędzi. Jedną nogą poza granicami zdrowego rozsądku a drugą poza zrozumieniem tego wszystkiego czego doświadczam. Jest mi tak bardzo smutno. Chciałbym móc się cieszyć, z rzeczy codziennych. Z tego co dzieje się wokół mnie, z lekkiego wietrzyka pieszczącego moją twarz, z ciepła którym obdarza mnie słońce, z zieleni traw na łące, z całej palety barw którymi raczą mnie jesienne drzewa. Czy będzie mi jeszcze dane móc ogarnąć moje życie? NIE!!!!! Jestem skazany na wieczne potępienie! Czuję, że zmarnowałem czas, który został mi dany. Coraz częściej myślę o sobie w kategoriach dobry, zły; zdrowy, chory i zawsze po zbilansowaniu wychodzi na gorsze. Zagubiłem się dawno temu. Choruję od ponad 20 lat i cały ten czas zmagam się z głosami, inperatywnymi i ksobnymi myślami. Z ogromnym lękiem i strachem. Boję się teraźniejszości i przyszłości. Boję się również Moni. Tak bardzo chciałbym  móc sprostać wymaganiom moich bliskich. Nienawidzę siebie za to kim jestem, za to, że zmarnowałem swoje życie a przede wszystkim za to, że choruje.

Komentarze

  1. Zastanawiam się ,dlaczego wciąż masz tak bardzo przytłaczające myśli , czy leki , które Tobie przepisuje lekarz nie pomagają ? Czy bierzesz je regularnie? Martwię się o Ciebie i mimo, ze Ciebie personalnie nie znam , bardzo mi na Tobie zależy . Na Twoim szczęściu . Ania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???