Rozmyślań ciąg dalszy....

Położyłem się spać około 02:00 w nocy a wstałem o 04:30. Wziąłem prysznic, pościeliłem łóżko, zrobiłem sobie kawę i poszedłem na korytarz na kanapę żeby poddać się mojemu nastrojowi, który jest oględnie mówiąc bardzo kiepski. Jest siódma a ja wciąż tam siedzę, poddając się złym myślą.. Jestem rozbity i zrezygnowany. Moje myśli wciąż krążą w okół, lęku, smutku, żalu do samego siebie za to, że nie potrafię radzić sobie z życiem i z chorobą. Mimo iż do okola mnie są ludzie, czuję się samotny, tak bardzo samotny. Przepełnia mnie strach przed życiem. Boję się wszystkiego co mnie otacza, ludzi, rzeczy, Moniki i siebie ponieważ nie wiem co może mi przyjść do głowy. Czekam na śniadanie, chociaż wiem, że i tak nie będę go jeść ponieważ mój nastrój nie pozwoli mi na to. Nęka mnie poczucie winy za to, że zmarnowałem Monice najpiękniejsze lata młodości,za to, że przeze mnie nie ma potomstwa, nie mogła założyć białej sukni na ślub. Za to, że nie daje jej poczucia bezpieczeństwa, radości z każdego dnia i oparcia w trudnych chwilach. Kocham ją miłością pełną, i pierwszą, więc dlatego tak bardzo mi zależy żeby w jej życiu było dużo, bardzo dużo radosnych chwil. Niestety do tej chwili dostarczałem jej głównie powodów do smutku, obaw i płaczu. Jestem beznadziejny....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???