drugie podejście...

Nigdy nie pisałem posta za postem tego samego dnia, ale nie mogłem przemilczeć tego co się ze mną podziało podczas rozmowy z moją żoną Moniką. Poczułem się jak nic nie znaczący organizm, który nie może dać nic dobrego, tylko złość, smutek, rozczarowanie i poczucie zagrożenia. Jest mi naprawdę trudno wykrzesać z siebie więcej pozytywnych zachowań gdy jest we mnie tyle smutku i rezygnacji.
Monika zadzwoniła dzisiaj rano, od razu wyczułem w jej głosie irytacje. Postanowiła sprawdzić moją i tak już kulejącą pamięć. I od tego wszystko się zaczęło. Wypomniała mi, że nie może zrozumieć dlaczego, i jak tak długo mogła ze mną wytrzymać. Strasznie mnie to zabolało. Poczułem się jak nic nie warty kawałek mięsa, któremu można wszystko wmówić, wzbudzić poczucie winy, lęku, strachu, niepokoju, i bycia nic nie znaczącą jednostką chorobową. Czuję się źle. Lekarze pościągali mi leki przeciwlękowe a bez nich odczucie lęku wzmaga się do takiego stopnia, że nie mogę spać, jeść, dbać o higienę, myśleć a tym bardziej zadowalać żonę, pomału staję się wrakiem człowieka niezdolnym do samodzielnego życia. Jestem tak bardzo zależny od żony, jej samopoczucia, nastroju i humoru. Jest mi bardzo przykro, że Monika nie widzi jak się staram i jak się zmieniam, że nie dostrzega mojej codziennej walki o lepsze jutro. Wiem, że przemawia przeze mnie gorycz, ale czuję się bardzo samotny w mojej codziennej walce
Pozdrawiam wszystkich też walczą o lepsze jutro

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???