STRACH!!!

Minęło pół dnia a mój nastrój jest do bani. Doświadczam cholernego lęku, który wręcz paraliżuje moje jakiekolwiek działania. strasznie się boję!!! Najchętniej okaleczyłbym się i poszedł spać, żeby wyłączyć swoją świadomość, żeby nic nie czuć, zapaść się w otchłań nicości. Myślałem, że jak zacznę pisać to mi trochę popuści, ale jednak poczucie strachu i lęku jest na tyle silne, że nie daje za wygraną. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko doczekać do wieczornych leków i mieć nadzieję, że pomogą mi zasnąć i zapomnieć o tym czego dzisiaj doświadczyłem.
Dzwoniłem dzisiaj do mojej lekarki w związku z kwalifikacją do przyjęcia na oddział stacjonarny. Okazało się, że mógł bym zostać przyjęty ok.20-03-2016 ale ja nie chciałem, więc postanowiliśmy przełożyć termin na późniejszy. Niestety, teraz,kiedy siedzę sam w domu i zmagam się z natłokiem głosów i myśli w mojej głowie, kiedy analizuję co mnie spotkało w ciągu dnia ( walka z knuciem przeciwko mnie, z wyśmiewaniem, głosami żebym się pochlastał,albo zażył więcej tabletek żebym stał się odporniejszym na doznania, żebym przestał odczuwać lęku, strachu, poniżenia), coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że szpital jest jedynym miejscem, które może mi pomóc. Jednocześnie głosy w mojej głowie ostrzegają mnie że mogą mnie tam bardzo łatwo programować i sterować mną. Nie mniej jednak na "wolności" też pozostaję pod pełną inwigilacją(mikrofony, kamerki,śledzenie mnie, obserwacja przez zmarłych)itp. Czuję się wyprany z uczuć, nie potrafię się cieszyć, nawet z drobiazgów, nie potrafię się śmiać ani płakać.Trudno mnie zaciągnąć pod prysznic. Przeszkadza mi również problemy z pamięcią krótkotrwałą, nie pamiętam co przed chwilą mi ktoś powiedział lub co zrobiłem. Jeżeli dołożymy do tego problemy relacji z Moniką, którą trudno zadowolić swoim postępowaniem, kompletny paraliż w podejmowaniu decyzji, żeby nie podjąć czasem złej (dotyczy to choroby ale również codziennego życia). Boję się jej, nie wiem czego najbardziej, czy tego że będę musiał znosić jej fochy, czy tego, że mnie zostawi i odejdzie. Ten strach tak bardzo mnie paraliżuje, że strasznie się staram się ją zadowolić, a im bardziej się staram tym mniej mi wychodzi. Może za bardzo się staram??? Jednak moje postępowanie jest podyktowane tym, że chciałbym ją ochronić przed złymi wiadomościami (dotyczy to przede wszystkim mojej choroby). Zaraz leki i w objęcia Morfeusza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o mnie teraz

Wstyd

czy ja się użalam???